Stężenie ma znaczenie.

Zwykle mówi się, że wielkość, a raczej długość ma znaczenie 😉 no ale to… inny temat.

Jakiś czas temu przeglądając fora dyskusyjne związane z kosmetologią natrafiłem na wpis, w którym jedna z Pań krytykuje preparat za to, że jest w nim małe stężenie składnika, bo wymieniony jest prawie na samym końcu. Hmm, odrobinę w tym stwierdzeniu jest prawdy, ale nie do końca. Przyjrzyjmy się temu …

Każdy kosmetyk musi mieć podany skład jakościowy, czyli informację o tym co wchodzi w skład preparatu. Substancje zapisane są zgodnie ze zmniejszającym się stężeniem, czyli na przodzie mamy składniki dominujące w preparacie. W wielu przypadkach dobrze jest, by kosmetyk zawierał duże stężenia składników, ale nie zawsze… Są składniki, których działanie zmienia się wraz ze stężeniem. Bardzo dobrym przykładem jest mocznik. W kremie w stężeniu do 5% wykazuje działanie nawilżające. Jeśli w preparacie mamy powyżej 30% mocznika to mamy preparat złuszczający. Jest duża szansa że takie stężenie mocznika znajdziecie w kremie do pielęgnacji stóp. Osobiście kojarzę preparat złuszczający do skóry głowy zawierający 30% i 40% (Cerkogel 30, Cerkogel 40). Często producenci deklarują na opakowaniach stężenie procentowe (%) danego składnika. Dzięki temu możemy ocenić czy ilość pozostałych składników w preparacie jest duża czy niska. Wróćmy do „problemu” Pani związanego ze składem. Z tego co pamiętam to chodziło o peptyd, a dokładniej o słynny Matrixyl®. Obecnie związek ten występuje w formie kilkunastu pochodnych (np. Matrixyl® –lipo, Matrixyl® synthe`6 ™). Najogólniej rzecz ujmując związek ten ma działanie przeciwzmarszczkowe – poprawia wygląd skóry, zmniejsza zmarszczki, wygładza skórę. Ze zdjęć „przed” i „po” widać wyraźnie spłycenie zmarszczek i wygładzenie skóry. Zazwyczaj Matrixyl stosuje się w stężeniu 3-5%. Nie jest to składnik tani i zwykle firmy stosują go w mniejszym stężeniu niż maksymalne. W związku z tym nie ma co liczyć, że znajdziemy ten składnik na przodzie składu INCI. Jeśli będzie to produkt typu „olej w wodzie” O/W to najpierw znajdziemy wodę, następnie jeden lub kilka olei, emulgator, kilka składników poprawiających właściwości aplikacyjne kremu, peptyd, konserwant i ślad perfum.  A więc wracając do początku mojego wpisu – stężenie ma znaczenie, ale nie zawsze powinniśmy spodziewać się, że składnik będzie na samym przodzie w składzie kosmetyku.

Osobiście uważam, że warto inwestować w kosmetyki, których wytwórca dzieli się informacją, jakie jest stężenie składnika aktywnego. 

4 komentarze Dodaj własny

  1. Kaja pisze:

    Dobrze, że podjąłeś temat 🙂 Mocznik to świetny przykład bo jest popularny. Nie zawsze lepiej znaczy więcej, ale mało osób ma świadomość, że w niektórych przypadkach już niskie stężenia są efektywne i nie wynika to z „pazerności” producenta. Np. kwas salicylowy w kosmetykach może być stosowany w max 2 %, ale w farmaceutykach nawet 20%-50% i jest przeznaczony do złuszczania odcisków na stopach.

    Ja także wolę kosmetyki z deklarowanym stężeniem, ale nie rzuciłabym się na emulsje z mocznikiem 40% do codziennego stosowania 🙂

    Też obserwuje „oburzenie” u niektórych jak zaraz na początku składu nie ma składników aktywnych 🙂 Najgorzej jak pojawia sie ALKOHOL (!) Ale chyba nikt nie widzi powiązania w tym, że czasami składnik aktywny np. ekstrakty roślinne muszą być w czymś rozpuszczone …:-)

    1. Dominik pisze:

      Dziękuję za komentarz. Jak pisałem, stężenie ma znaczenie. W wielu przypadkach niskie stężenie jest skuteczne i nie ma co się martwić, że jest na końcu INCI. A alkohol to kolejny kontrowersyjny składnik 😉

  2. Mateusz pisze:

    Z tym alkoholem to różnie, bo zależy jaki to alkohol, ile go jest i do czego jest kosmetyk. To jest podobnie jak z wielkim strachem przed „KONSERWANTAMI!!!!!!”. Który jest sztucznie wywoływany i nakręcany.

    Artykuł jak najbardziej słuszny i informacje w nim zawarte potrzebnej, jednak jedna ważna kwestia – w przypadku firm mniejszych, zdradzanie stężeń składników aktywnych jest zaproszeniem konkurencji do kopiowania ich produktu. W połączeniu z ich wielokrotnie większym budżetem na reklamę i marketing jest to forma popełniania biznesowego sepuku, bo kosmetyczne korpo da radę wypuścić podobny produkt i wygryźć firmę z rynku.

    1. Dominik pisze:

      Panie Mateuszu- zgadzam się, alkohol nie jedno ma imię 😉 alkohol etylowy, benzylowy… każdy inne właściwości. Ja osobiście staram się być rozsądny, jeśli chodzi o konserwanty. Coś musi być w produkcie-chyba, że wolimy smarować się „koloniami bakterii” i grzybami.

      Jeśli chodzi o składy i podawanie stężeń. Przyznam, że kojarzę podrabianie dużych „graczy” 😉 Odwrotnie nie spotkałem się. Może ma Pan na myśli jakiś konkretny przypadek? Próbuję postawić się na miejscu takiej firmy… też nie chciałbym zrządzać wszystkich szczegółów, ale każda firma ma swój sekret. Sposób formulacji, jakość składników…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *