Recenzja kremu Ultra Deep marki Alphascience

Czas na kolejną recenzję… Oby nie ostatnią 😉 Zaraz napiszę Wam o co chodzi …

Dzięki uprzejmości MEDIF for aesthetics, pod koniec ubiegłego roku miałem możliwość przetestować jeden z kremów Alphascience. Po zapoznaniu się z preparatami znajdującymi się w ofercie marki stwierdziłem, że krem Ultra Deep głęboko regenerujący może być dla mnie dobrym wyborem.

Cerę mam generalnie problematyczną, ze skłonnością do zaczerwienienia. Na co dzień stosuję produkty bogate w składzie, odżywcze. W przeszłości próbowałem używać produktów do cery problematycznej, naczynkowej, ale niestety, zazwyczaj były to preparaty, które bardzo napinały skórę i ją przesuszały.

Po tej krótkiej charakterystyce swojej cery wracam do kremu Ultra Deep głęboko regenerującego. Wybrałem go sobie ze względu na składniki tj.: escynę, mającą na celu uszczelnianie naczyń krwionośnych, flawonoid (genisteinę) – stymuluje powstawanie nowego kolagenu i elastyny, stymuluje powstawanie kwasu hialuronowego, antyoksydant (podobno może dużo), kwas hialuronowy – działanie nawilżające poprzez zmniejszenie TEWL i masło Shea – składnik naturalny o działaniu odżywczym, regenerującym, natłuszczającym (bardzo modny składnik).

Dodatkowo dystrybutor wspomina, że w składzie kremu znajdziemy białka łubinu oraz komórki macierzyste mydlnicy. Przyznam, że nie słyszałem za dużo na temat tych ostatnich dwóch składników.

Krem umieszczony jest w szklanym pojemniku, ma barwę łososiową i wygląda luksusowo. Produkt daje poczucie, że mamy w ręku coś wyjątkowego. Nie mogłem się już doczekać, żeby wreszcie go wypróbować. Jak już wreszcie odkręciłem pokrywkę kremu… zdębiałem. Przez chwilę zastanawiałem się co jest nie tak. Zapach… zapach jest bardzo specyficzny. Szczerze przyznaję, że uderzył mnie, kompletnie mi nie spasował. Okazuje się, że związany jest on z zapachem jednego ze składników kremu. Uwierzcie, że mina mi zrzedła. Nie zniechęciłem się jednak i postanowiłem, że i tak go wypróbuję. Krem jest gęsty, delikatnie natłuszcza, dobrze się rozprowadza na twarzy i bardzo szybko się wchłania. Przyznam jednak, że czegoś mi w nim brakowało. Drugim razem użyłem kremu i kropli kwasu hialuronowego. Tym razem było idealnie! Krem fantastycznie się wchłaniał. Oczywiście po pewnym czasie całkowicie zapomniałem o dodawaniu kwasu hialuronowego do kremu i było równie dobrze jak z kwasem. Zapach, który na początku nie spodobał mi się, żeby nie powiedzieć drażnił całkowicie przestał mieć znaczenie.

Powiem Wam, że przy każdej aplikacji odkrywałem w tym kremie coś nowego. Wieczorem po prysznicu nakładałem go i czułem takie przyjemne odczucie nawilżenia i odżywienia. Znacie takie odczucie po nałożeniu kremu? Do tego jeszcze barwa kremu znika podczas rozsmarowywania. Ja osobiście nie przepadam za produktami, które zostawiają na skórze twarzy kolor, blask czy inne cuda. Brokat i błysk niech będzie dla gwiazd filmowych, a ja mam być po prostu zadbany i schludny.

Mam nadzieję, że teraz rozumiecie moje obawy z początku wpisu… Dostałem produkt i już po jego otwarciu wiedziałem, że coś mi… nie pasuje 😉  Z perspektywy czasu ten dziwny zapach w ogóle przestał mieć znaczenie.

Czy po miesiącu od stosowania kremu zauważyłem jakieś efekty? Tak! Jak wspomniałem na początku mam skórę skłonną do zaczerwienień. Po miesiącu stosowania preparatu mam wrażenie, że moja skóra stała się jakby mniej reaktywna, zaczerwienie na policzkach było delikatniejsze i mniejsze. Okres zimowy nie ułatwia walki z naczynkami, a mimo to kosmetolog, którego odwiedzam od czasu do czasu stwierdziła, że poprawiła mi się cera.

Produkt ten w okresie zimowym może być dobrym rozwiązaniem dla osób z przesuszoną skórą. Podczas jego stosowania nie zauważyłem by łuszczyła mi się skora na czole lub w okolicy nosa. Obserwuję takie zjawisko w kremach ze słabym składem, tzn. o bardzo niskiej zawartości składników czynnych. Jednocześnie po stosowaniu kremu nie zauważyłem przetłuszczania się skóry, a jest ona  odżywiona i jędrna.

W skali od 1 do 6 oceniam ten krem na 5. Ciekawy produkt, który u mnie sprawdził się.

Plusy:

– krem bardzo dobrze się wchłania, nie zostawia na skórze tłustych plam,

– przy długotrwałym stosowaniu zmniejsza reaktywność skóry, zdolność do zaczerwień,

– uszczelnia naczynka,

– skóra jest jędrna,

– nie wywołuje drażniącego napięcia skóry,

– jest wydajny.

Minusy:

– zapach (który z czasem nie ma już znaczenia).

Ciekawostki

  • łubin biały, a dokładniej ekstrakt z okryw nasiennych łubinu zawiera lupeol (terpenoid) – wpływa na elastyczność, jędrność skóry oraz poprawia owal twarzy;
  • komórki macierzyste w kosmetykach to nie to samo co komórki macierzyste w medycynie estetycznej, nie należy tego w ten sposób interpretować…;
  • masło Shea – jak pisałem, bardzo modny składnik. W postaci nierafinowanej ma specyficzny zapach, który wielu osobom może się nie spodobać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *