Badania na zwierzętach – okiem specjalisty i praktyka.

Do lektury dzisiejszego materiału zapraszam wszystkie osoby interesujące się tematem badań, które wykonuje się na zwierzętach. W tekście będzie mowa o prawie, eksperymentach i … kosmetykach, czyli o tym co sprowadza Was na mojego bloga.

Materiał powstał podczas rozmowy z dr inż. Urszulą Karczmarczyk – koleżanką, z którą współpracuję w ramach prac produkcyjnych oraz prowadzonych projektów badawczych jednej z instytucji naukowych. Przedstawione informacje bazują na wieloletniej pracy Urszuli w zwierzętarni oraz aktualnym prawie i wytycznych. Przeprowadzona rozmowa nie jest stanowiskiem instytucji, w której pracujemy.

Na zdjęciu dr inż. Urszula Karczmarczyk wraz ze zwierzakami.

Urszulo, czy możesz przybliżyć, jak wygląda praca w zwierzętarni? Czy życie zwierząt w zwierzętarni naprawdę wygląda tak źle jak widać na filmach fabularnych?

Na pytanie związane z pracą ze zwierzętami mogę odpowiedzieć tylko z punktu widzenia osoby, która pracuje z dwoma gatunkami gryzoni, tzn. z myszami i szczurami laboratoryjnymi. Warto podkreślić, iż są to zwierzęta laboratoryjne, czyli są urodzone w laboratorium, u zarejestrowanego hodowcy. Zwierzęta te mają udokumentowany rodowód, ich przodkowie (ponad 20 pokoleń wstecz) też byli urodzeni w laboratorium, a ich zdrowie jest monitorowane według określonych przepisów i wymagań higienicznych. Osobom, które swoje wyobrażenie o takim laboratorium mają wyrobione na podstawie filmów chcę powiedzieć, iż w całej Unii Europejskiej jednostki zajmujące się hodowlą zwierząt i doświadczeniami na zwierzętach obowiązuje Dyrektywa 2010/63/UE. Opisuje ona m.in. z jakimi zwierzętami można pracować w jednostkach badawczych, kto może pracować ze zwierzętami oraz jakie warunki bytowe powinny być spełnione dla danego gatunku zwierząt. Tak więc pokazywanie ciasnych pomieszczeń bez jakiegokolwiek wzbogacenia, czyli elementów poprawiających warunki życia zwierząt, jest przejaskrawione na potrzeby danego przekazu. Jeśli wczytamy się we wspomnianą Dyrektywę, może się okazać dla niektórych, iż zwierzęta mają lepiej niż ludzie, ponieważ musimy im zapewnić odpowiednią powierzchnię mieszkalną, konkretną temperaturę i wilgotność, stały dostęp do pożywienia i wody, możliwość przebywania w grupach dla zwierząt socjalnych i urozmaicać im życie poprzez dostarczanie elementów wzbogacenia. Jeśli jednak w jakimś przekazie filmowym widzimy pojedynczego szczura czy mysz w „gołej” klatce, to oznacza to, iż zwierzę zostało na czas doświadczenia zabrane z klatki bytowej (taka klatka do codziennego przetrzymywania) i po przeprowadzonej procedurze wróci do niej lub jeśli wymaga tego doświadczenie zostanie uśpione. Warto tutaj wspomnieć, iż istnieją procedury, które wymagają trzymania na określony czas zwierząt w klatkach tzw. metabolicznych, aby można było zaobserwować ich zachowanie po podaniu danego związku (najczęściej „kandydata” na lek) oraz zebrać usunięty mocz i kał w celu sprawdzenia, jak dany związek jest metabolizowany i usuwany z organizmu. To co istotne, żadna z tych procedur nie może być przeprowadzona bez zgody odpowiedniej Lokalnej Komisji Etycznej ds. Doświadczeń na Zwierzętach (LKE).

Zwierzęta laboratoryjne urodzone są w laboratorium

Osoby  zainteresowane tematem odsyłam na stronę www.eara.eu, gdzie można dowiedzieć się więcej na ten i inne tematy. Co ciekawe, na świecie pojawiła się inicjatywa pod nazwą Transparency Agreement on animal research (TA), której sygnatariusze dobrowolnie zobowiązują się do pokazania opinii publicznej większej otwartości na temat tego, w jaki sposób, dlaczego i kiedy zwierzęta są wykorzystywane w badaniach. Sygnatariuszami mogą zostać pozauniwersyteckie  instytucj badawcz, uniwersytet, klinika uniwersytecka, specjalistyczne stowarzyszenie lub sieci, firma badawcza, ogrody zoologiczne i jedna fundacja. Ostatnio do inicjatywy przystąpiła Australia, która po Nowej Zelandii jest drugim nieeuropejskim krajem. W Europie sygnatariuszami są Belgia, Francja, Niemcy, Holandia, Portugalia, Hiszpania, Szwajcaria i Wielka Brytania. Wiele instytucji-sygnatariuszy podejmuje godne pochwały kroki w celu informowania opinii publicznej o badaniach na zwierzętach poprzez inicjatywy takie jak działania informacyjne i wydarzenia publiczne. W czerwcu tego roku na uniwersytecie w Zurichu można było zwiedzić laboratoria, w których są wykonywane doświadczenia na zwierzętach i gdzie są przetrzymywane zwierzęta (Tours of animal facilities at Zurich (eara.eu). To bardzo ważna inicjatywa. Polska niestety jeszcze nie przystąpiła do TA.

Zastanawia mnie czy otrzymanie pozwolenia na badania na zwierzętach jest proste. Jak wygląda Twoje doświadczenie w tym temacie? Wydaje mi się, że przeciętna osoba nie ma o tym zielonego pojęcia.

Tak, otrzymanie takiej zgody z LKE, to obecnie droga przez mękę w mojej opinii. Praca LKE oraz jednostek badawczych, hodowców czy dostawców zwierząt jest przede wszystkim opisana w USTAWIE z dnia 15 stycznia 2015 r. o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych lub edukacyjnych (Dz.U. poz. 266 z 2015 roku), której nowelizacja ukazała się w 1 stycznia 2022 roku. Żadne, podkreślam ŻADNE doświadczenie w użyciem zwierząt nie może być wykonane bez zgodny LKE, a zwierzęta muszą być zakupione u zarejestrowanego hodowcy lub dostawcy. To oznacza, iż do doświadczeń nie kupuje się zwierząt w sklepie zoologicznym. Członkowie LKE wybierani są na kadencję 4=letnią, z możliwością reelekcji na kolejną kadencję (max. 2 kadencje), a ja pracuję ze zwierzętami laboratoryjnymi już 19 lat, więc mam bogate doświadczenie w pisaniu i otrzymywaniu takich pozwoleń. To co zaobserwowałam przez te lata, to wzrost troski o dobrostan zwierząt co jest na duży plus, wzrost wymagań dotyczących opieki weterynaryjnej i zespołu ds. dobrostanu zwierząt w jednostce również na plus, uszczegółowienie wniosków, a co za tym idzie rozrost biurokracji, dopuszczenie do procedowania wniosków organizacji pozarządowych (NGO), co z założenia jest słuszne, ale w praktyce wygląda jak „otwarcie puszki z eko-terrorystami”. Z mojego doświadczenia, a miałam do czynienia z jednym z NGO-sów, i to jest moja prywatna opinia, głównym celem NGO jest blokada wniosków i hamowanie rozwoju sektora farmaceutycznego w Polsce, pod przykrywką dbania o dobrostan zwierząt i ograniczania „okrutnych” procedur. Z rozmów ze znajomymi, którzy też piszą wnioski do LKE, wysuwa się pewien powtarzający się schemat: NGO zgłasza (a konkretnie przedstawiciel organizacji, który jest jednocześnie członkiem LKE) chęć „przyjrzenia się” złożonemu wnioskowi, co automatycznie czyni wniosek i dane personalne osób w nim wymienionych jawnymi dla opinii publicznej, rozpoczyna się ustalanie terminów na zgłoszenie uwag NGO, potem są odpowiedzi wnioskodawcy, spotkanie trójstronne (LKE – wszyscy członkowie, NGO – reprezentant, który chwilę temu był członkiem LKE, i wnioskodawca – zwykle 1 osoba) w celu ustosunkowania się do zarzutów, kolejne pisma, kolejne posiedzenie LKE i wydanie decyzji LKE. I tak może minąć nawet ponad rok. A przez ten czas wstrzymane są badania. W regularnym trybie rozpatrywania wniosku o wykonanie doświadczeń na zwierzętach taki proces trwa ok 2 miesięcy (od złożenia wniosku do wydania zgody) jeśli nie ma uwag LKE, a jeśli trzeba poprawiać wniosek po uwagach LKE może to trwać nawet 6 miesięcy. Zdarza się, iż mimo naniesionych poprawek według uwag członków LKE wniosek dostaje decyzję negatywną i nie wolno wykonać takiego doświadczenia. Wtedy na szczęście istnieje możliwość odwołania się od decyzji LKE do KKE (Krajowej Komisji ds. Doświadczeń na Zwierzętach) i ich decyzja jest wiążąca. W mojej pracy miałam dwa takie przypadki, kiedy po negatywnej decyzji LKE odwołałam się do KKE, i dostałam zgodę na przeprowadzenie doświadczeń.

Otrzymanie pozwolenia na badania na zwierzętach nie jest takie proste!

Tak więc, niech Twoi czytelnicy sami wyciągną wniosek, czy otrzymanie pozwolenia na badania na zwierzętach jest proste?

Czy uważasz, że należy zrezygnować z badań na zwierzętach na rzecz innych alternatywnych badań? Pytam, ponieważ mam wrażenie, że obecnie wszyscy starają się być politycznie poprawni i tracą rozsądek. Osobiście uważam, że zwierzętom zawdzięczamy bardzo wiele i nie powinniśmy zapominać jak wiele cennych informacji można uzyskać w dobrze zaplanowanym eksperymencie.

Moim zdaniem powinno się odchodzić od badań na zwierzętach wszędzie tam, gdzie jest to możliwe i uzasadnione oraz doskonalić metody alternatywne, jednak są takie przypadki, gdzie wykonanie tych badań jest nieuniknione. I nie mam tu na myśli tylko badań chwytliwych medialnie „lek na raka”, ale również badania podstawowe, badania z dziedziny kardiologii, ortopedii czy behawioralne. Może nie każdy zdaje siebie sprawę, ale część badań, których celem była pomoc ludziom zostało wykorzystanych do  pomocy zwierzętom, jak np. protezy kończyn. Alternatywy niezwierzęce z pewnością odgrywają istotną rolę w zmniejszaniu liczby wykorzystywanych w badaniach zwierząt, ale będą nadal wymagały walidacji na modelach zwierzęcych.

Bez badań na zwierzętach nie byłby możliwy medycyny

Dobrym przykładem metod alternatywnych jest zastosowanie organoid, trójwymiarowych hodowli komórek i hodowli tkankowych, które mogą replikować struktury narządów, ulegając stopniowemu ulepszaniu. W celu ulepszania metod in vitro i in silico i propagowaniu wiedzy w tej dziedzinie odbywa się Światowy Kongres Alternatyw, na którym prezentowane są osiągnięcia, w jaki sposób można z sukcesem zastosować różne metody alternatywne w różnych obszarach badań biomedycznych. 

Pamiętajmy jednak, iż organoidy to nie cały organizm. Badania przedkliniczne (in vitro i in vivo) nad nowymi lekami, a tym się zajmuję, mają dać nie tylko odpowiedź czy badana cząsteczka łączy się z receptorem komórkowym i np. niszczy komórkę nowotworową, ale również mają dać odpowiedź jak i gdzie ta cząsteczka jest wchłaniania (Absorption, A) przez organizm, jak jest w nim dystrybuowana (Distribution, D), jakiemu podlega metabolizmowi (Metabolism, M) i finalnie, jak jest z tego organizmu wydalana (Excretion, E), co całościowo obrazuje rozmieszczenie substancji leczniczej w organizmie.  Poznanie mechanizmu ADME gwarantuje zminimalizowanie ryzyka wprowadzenia do fazy badań klinicznych (badania na ludziach) związków niespełniających założenia projektu lub takich, które wywierają niekorzystny uboczny wpływ na funkcjonowanie organizmu. I tutaj jak widać nie da się przeprowadzić badań bez użycia zwierząt. Ponadto przed badaniami klinicznymi kluczowe jest wykonanie badań toksyczności na zwierzętach, które pozwalają na zbadanie toksycznych efektów potencjalnego leku w każdym organie po eutanazji zwierzęcia.

Chciałabym zaznaczyć, iż prezydent Joe Biden pod koniec grudnia 2022 roku podpisał przepis mówiący, iż nowe leki nie muszą być testowane na zwierzętach, aby otrzymać aprobatę amerykańskiej Agencji Żywności i Leków (FDA). Wprowadzenie tej zmiany, o którą zabiegały organizacje zajmujące się dobrostanem zwierząt (NGO), może oznaczać poważne odejście od wykorzystywania zwierząt po ponad 80 latach obowiązywania przepisów dotyczących bezpieczeństwa leków. Jak każdy przepis ma on swoich zwolenników, lobbystów oraz przeciwników. Ale po więcej informacji na ten temat odsyłam do artykułu w SCIENCEINSIDER / PLANTS & ANIMALS / FDA no longer needs to require animal tests before human drug trials / New law welcomed by animal welfare groups, but others say change won’t happen fast autor 1MEREDITH WADMAN.

I po raz kolejny pojawiają się w naszej rozmowie organizacje pozarządowe, za sprawą których przeciętnemu obywatelowi wydaje się, że istnieją alternatywy dla wszystkich rodzajów badań, a badania na zwierzętach są bezużyteczne. Ponadto utwierdzają oni w społeczeństwie przekonanie, że jedyną rzeczą, która powstrzymuje naukę przed przejściem na metody nie zwierzęce, są uparci naukowcy, którzy nie chcą zmieniać swoich przyzwyczajeń i metod pracy. Jedna z organizacji naukowych UE, EURL ECVAM zatwierdzająca metody alternatywne do testów na zwierzętach, zatwierdziła zaledwie 50 zwalidowanych metod alternatywnych w ciągu ostatnich 25 lat. Myślę, iż powinno to dać nam wszystkich do myślenia.

Wiem, że nie jesteś związana z kosmetykami, ale z pewnością wiesz, że w EU jest zakaz testowania kosmetyków na zwierzętach.

My wszyscy o tym wiemy, ale pytanie jest, jak stosujemy tę wiedzę i czy umiemy ją rozsądnie wykorzystać. Tak dla podkreślenia Twojego pytania zaznaczę, iż wszystkie produkty kosmetyczne, które znajdują się na rynkach europejskich, w tym w Polsce, nie mogą być testowane na zwierzętach!

W Unii Europejskiej jest zakaz badania kosmetyków na zwierzętach

W 2004 roku wprowadzono w Unii Europejskiej zakaz testowania kosmetyków (produktów gotowych do użycia) na zwierzętach, a w 2009 roku także składników kosmetycznych. Następnie w 2013 roku wprowadzono Rozporządzenie kosmetyczne 1223/2009/WE, zgodnie z którym bezprawna jest sprzedaż kosmetyków, w których znajdują się składniki, dla których wykonywano testy na potrzeby oceny bezpieczeństwa produktu.

Jest to bardzo restrykcyjny przepis, należy jednak pamiętać, iż obowiązuje on tylko w UE. Ponadto Unia również zakazała sprowadzania kosmetyków, które zostały przetestowane na zwierzętach poza granicami wspólnoty. Wciąż jednak nie opracowano kluczowych alternatywnych metod badawczych pozwalających na ocenę szkodliwego wpływu substancji na cały organizm tzw. badania toksyczności systemowej, właściwości rakotwórczych i wpływu na rozrodczość.

Mimo coraz bardziej restrykcyjnych przepisów dotyczących testowania kosmetyków i ich składników na zwierzętach, organizacje pro zwierzęce takie jak Humaine Society International Europe (HSI) czy People for the Ethical Treatment of Animals (PETA) domagają się wprowadzenia zakazu jakichkolwiek doświadczeń na zwierzętach. Warto podkreślić, iż wiele składników kosmetyków to jednocześnie chemikalia wykorzystywane w przemyśle jako składniki farb i rozpuszczalników, w wyrobach z tworzyw sztucznych, a nawet meblach i ubraniach, w produktach spożywczych czy jako składniki leków. W takich przypadkach dopuszczalne jest wykonanie testów na bazie unijnego rozporządzenia REACH oznaczającego rejestrację (Registration), ocenę (Evaluation), autoryzację (Authorisation) i ograniczenie chemikaliów (Restriction of Chemicals). REACH to rozporządzenie, które ma chronić środowisko i pracowników przed negatywnymi skutkami składników chemicznych. Część testów prowadzi się, wykorzystując metody alternatywne. Jednak Europejska Agencja Chemikaliów (ECHA) może uznać, że konkretna substancja wymaga badań in vivo z użyciem zwierząt.

Dla świadomych konsumentów oczywiste jest, iż należy czytać składy kosmetyków, leków, produktów spożywczych, sprawdzać gdzie dany produkt był wytworzony, kto jest dystrybutorem i jak producent podchodzi do spraw dotyczących ochrony praw zwierząt.

Poza UE zakaz testowania produktów kosmetycznych na zwierzętach wprowadzany jest w kolejnych krajach m.in. w Izraelu, Indiach, Norwegii, Turcji, Nowej Zelandii, Tajwanie, a ostatnio w Kolumbii. Łącznie zakaz ten obowiązuje już̇ w ok. 40 krajach. Niestety nie da się ukryć, iż grono topowych firm kosmetycznych sprzedaje swoje kosmetyki na rynku chińskim, na który wciąż dla niektórych kategorii produktów i składników obowiązują przepisy nakazujące wykonanie testów na zwierzętach. Miejmy nadzieję, iż to się zmieni dzięki dialogowi instytucji UE z władzami chińskimi i dojdzie do złagodzenia tych przepisów, czego już mamy początek, w postaci zniesienia tego prawa dla produkowanych w Chinach szamponów, kosmetyków do mycia ciała, do makijażu. Władze chińskie przygotowują także nową regulację, w której zwalniają z tych testów również importowane produkty z wybranych kategorii. 

Co sądzisz o testach na rybce akwariowej – zebrafish? Humanitarna alternatywa czy niepotrzebna idea?

Zebrafish, czyli Danio rerio, jest wykorzystywany jako organizm modelowy do badan już od lat 60. XX wieku, więc nie jest to sprawa nowa. Ale dzięki prowadzonym badaniom podstawowym ma coraz większe znaczenie w badaniach naukowych, a posiadane przez niego cechy sprawiają, iż jest doskonałym modelem chorób człowieka i do badań genetyki (dzieli 70% naszego materiału genetycznego i posiada odpowiedniki 84% genów związanych z chorobami człowieka). Osobiście nie zajmuję się badaniami na zebrafish, więc ciężko mi wypowiadać się na ten temat. Patrząc jednak na wzrost publikacji, w których wykorzystano ten model zwierzęcy, oraz dedykowanie całych sesji konferencyjnych danio pręgowanemu, z pewnością jest to dobry kierunek rozwoju.

Czy słyszałaś jakieś ciekawe doniesienia związane z badaniami na zwierzętach? Może szykują się jakieś zmiany, które mogą zaskoczyć wszystkich wielbicieli zwierząt?

Jeśliby uważnie śledzić strony poświęcone badaniom na zwierzętach, to niemal każdego dnia pojawiają się nowe, ciekawe doniesienia. Można też nie śledzić stron branżowych, a otrzymać doniesienia, za którymi kryją się NGO. Wszystko zależy, w który link się kliknie 😊

A co do zmian, jest jedna, o której chciałabym wspomnieć. Jest to Europejska Inicjatywa Obywatelska ze stycznia 2023 roku zatytułowana: Save cruelty-free cosmetics – Commit to a Europe without animal testing (ZA kosmetykami bez okrucieństwa wobec zwierząt i Europą bez testów na zwierzętach) zgłoszona do Komisji Europejskiej.

Jak widać już sam tytuł jest przewrotny, ponieważ jego pierwsza część dotyczy zakazu testowania kosmetyków na zwierzętach, a w Europie przecież mamy taki zakaz już dawno wprowadzony. Tutaj tak naprawdę chodzi o drugą część petycji, czyli wprowadzenie bezwzględnego zakazu prowadzenia wszelkich badań na zwierzętach w UE. Sprytny zabieg słowny, który poparło 1,413,383 obywateli UE, podpisując się pod petycją. Końcowo poprawnych i zweryfikowanych przez UE podpisów było 1,217,916 (86.17% początkowe liczby).

Inicjatywa (nie mylić z petycją) miała dwa główne cele: po pierwsze wzywała Komisję do zaproponowania przepisów, które zaostrzyłyby i rozszerzyły obowiązujące w UE zakazy testowania kosmetyków na zwierzętach oraz wprowadzania do obrotu składników testowanych na zwierzętach, a po drugie wzywała do wprowadzenia przepisów określających plan stopniowego wycofania wszelkich testów na zwierzętach w UE do końca bieżącej kadencji Komisji.

Komisja Europejska w wydanym komunikacie w czerwcu tego roku wyraźnie stwierdziła, że odrzuca wszelkie wnioski ustawodawcze dotyczące stopniowego wycofywania lub wyznaczania jakichkolwiek „uniwersalnych celów redukcyjnych”. Komisja stwierdziła, że: „Poczyniono znaczne postępy w opracowywaniu (niezwierzęcych) alternatyw, ale modele zwierzęce pozostają obecnie nieuniknione, aby zrozumieć niektóre bardziej złożone procesy biologiczne lub fizjologiczne związane ze zdrowiem, chorobą i różnorodnością biologiczną”. Ponadto w swojej odpowiedzi Komisja uznała, że wszelkie zmiany w przepisach mających wpływ na testowanie bezpieczeństwa chemikaliów stosowanych w kosmetykach i procesach przemysłowych muszą opierać się na solidnych podstawach naukowych. Zachęcam czytelników Twojego bloga do szerszego zapoznania się z uzasadnieniem komisji EU na przedłożoną inicjatywę. (Za kosmetykami bez okrucieństwa wobec zwierząt i Europą bez testów na zwierzętach (europa.eu)).

Macie jakieś pytania dotyczące naszej rozmowy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *